Tekst został opublikowany oryginalnie na ładnebebe, a skorzystać z niego może może każda mama, tata, siostra czy dziadek, którzy chcieliby z łatwością uwieczniać swoją codzienność:)
“Znacie zdjęcia Ewy choćby z naszych publikacji. Wiemy, że lubicie jej prace, cenicie czułe kadry i wyczucie. Miałam okazję wiele razy pracować z Ewą i mogę wam powiedzieć, że ma świetny kontakt ze swoimi modelami, niezależenie od ich wieku. Dziś w kilku krokach dzieli się z nami swoim doświadczeniem, żebyśmy mogły zrobić dobre zdjęcia naszym dzieciom i mieć piękne chwile na zawsze w rodzinnym albumie.
*
Można powiedzieć, że jestem domokrążcą. Odwiedzam rodziny i fotografuję ich członków w naturalnym środowisku: skaczących po swoim łóżku, pijących zimną kawę i nierzadko próbujących oswoić się z myślą, że właśnie zostali rodzicami. Przez te lata odwiedziłam setki fantastycznych domów i w każdym z nich codziennie dzieje się coś ważnego. Postanowiłam też, że na przekór wszystkim bosym szewcom zadbam o to, żeby mój własny rodzinny album pękał w szwach. Dziś chciałabym, jako że nie mogę być u was codziennie, podrzucić kilka wskazówek na temat tego, jak fotografować swoje maluchy w domu, i pomóc wam zrobić pierwszy krok do stania się własnym rodzinnym fotografem.
*
Pokaż to, co łatwo zapomnieć
Niesforny lok na czubku głowy, fałdki na udach, zmarszczki na brodzie. To wszystko znika szybciej niż zapach niemowlaka i ciążowe kilogramy. Spróbuj uwiecznić na zdjęciach te detale, zanim mikroskopijne paluszki zmienią się w spocone po powrocie z treningu stopy (śmiech). Takie zbliżenia to dobry sposób na to, żeby przypomnieć sobie za parę lat, że obcinanie paznokci u niemowlaka, to sport ekstremalny i motywację znajdowałaś dopiero wtedy, kiedy inny członek rodziny doznał poważnych obrażeń.
Pokaż zmiany. Nie tylko pierwsze kroki – w tym momencie na 100% będziesz mieć rozładowaną baterię – ale też nowe zęby lub ich brak, nowe smaki, za małe śpioszki. My jesteśmy na etapie, w którym Hania przestaje mieć ochotę na karmienie piersią, ale za to bardzo chętnie oblewa się od stóp do głów mlekiem z butelki. Pokaż, jak maluchy poznają świat, szukają zębów, próbują złapać światło lub odkrywają, że mają brwi. Możesz też znaleźć swój punkt odniesienia – ulubioną przytulankę, kołderkę lub fotel w salonie i spróbować robić podobne zdjęcie co jakiś czas. Może być raz w miesiącu, może być raz na rok. Kiedy Hania skończyła miesiąc, zaczęłam fotografować ją z kwiatami, które zasuszone trafiły potem do albumu. Każdego miesiąca przybywało nam kwiatów, centymetrów i przygód. I mimo że na koniec roku zdjęć nie udało mi się zrobić dwunastu, to i tak tworzą fantastyczną pamiątkę. Co sprowadza się do kolejnego punktu.
*
Znajdź motywację
Ja wiem, doba ma 24 godziny. Piszę ten tekst 3 minuty przed pierwszą w nocy, drugą ręką rozładowując zmywarkę. Fotografia potrafi jednak dać superkopniaka i olbrzymią satysfakcję. Nie musisz przeczytać wszystkich poradników, ani instrukcji obsługi aparatu od deski do deski. Warto jednak, jak ze wszystkim, znaleźć coś, co sprawia, że chętniej i częściej sięgasz po aparat – to może być projekt (365, 52, 12 miesięcy), grupa znajomych, motywacja napędzana przez zbliżające się święta, urodziny i brak pomysłu na prezent dla dziadków. Każdy powód jest dobry. Ja postanowiłam, że założę grupę na Facebooku dla wszystkich rodziców, którzy chcą się fotograficznie rozkręcić i chętnie w tym pomogę – wpadajcie! Jeśli posypiesz się, próbując zrobić jakiś projekt, nie rezygnuj! Co z tego, że nie masz tygodnia numer 27? Gwarantuję ci, że pozostałe 25 lub 5 i tak wystarczą – to o wiele więcej niż zero.
*
Wyjmij aparat z szafy
Nie chowaj go skrzętnie do plecaka, żeby się przypadkiem nie zakurzył. Postaw go na wierzchu, choćby na środku stołu; z naładowaną baterią i oczyszczoną kartą. Jeśli nie będzie pod ręką, to zawsze wygra z nim telefon. Większość z nas ma teraz w domu lepszy lub gorszy aparat, który wyciągamy raz na rok, żeby zrobić zdjęcie ze zdmuchiwania świeczek z tortu, a to zdjęcia pomiędzy „wielkimi chwilami” a „bardzo ważnymi dniami” zazwyczaj okazują się naszymi ulubionymi.
*
Zgaś światło
Naucz się rozpoznawać światło i wykorzystywać je do swoich celów. Najprostszym ćwiczeniem jest próba rozszyfrowania zdjęć – w gazetach, na plakatach, w sieci. Patrząc na zdjęcia, spróbuj odgadnąć, gdzie znajduje się źródło światła. Obserwuj cienie, zobacz, jak kąt padania światła zmienia zupełnie nastrój zdjęcia. Zrezygnuj na razie z lampy błyskowej. Młode oczy jej nie lubią, a dużo łatwiej będzie ci nauczyć się robić dobre zdjęcia, pracując ze światłem zastanym. Pogaś więc światła w domu i obserwuj, co wyprawia światło w każdym z pokoi o różnych porach, a potem eksperymentuj. Rób zdjęcia pod światło, w samo południe, o wschodzie i zachodzie.
Jeśli masz okna wychodzące na południe i przeszkadzają ci ostre promienie słońca, które zalewają mieszkanie w połowie dnia, to polecam delikatne, białe lub przezroczyste zasłony, które rozproszą światło i „zmiękczą” obraz. Ja korzystam z baldachimu, który wisi nad łóżeczkiem Hani, i prześwitującej zasłonki, która chroni nas przed sąsiadami mieszkającymi pół metra dalej (śmiech).
Pamiętaj, żeby nie kłaść malucha tak, żeby światło „wpadało mu do nosa” – pamiętasz, jak na koloniach strasznie wyglądaliście, podświetlając się latarką od dołu? No właśnie! Spójrz na to jak różnią się te dwa zdjęcia poniżej:
*
Wejdź w kadr
Nie przewracaj oczami! Wiem, że łatwo powiedzieć, a tu przecież tłuszczyk, wory pod oczami, mąż ucina stopy na zdjęciu, makijażu twarz nie widziała od tygodni. Jasne, będą lepsze dni na zrobienie sobie zdjęcia na LinkedIn, ale uwierz mi, że te zdjęcia, na których poznajesz swoją córkę, karmisz swojego syna, będą kiedyś miały dla ciebie bezcenną wartość. Przejrzałam sobie zdjęcia z pierwszych miesięcy życia starszego synka i zorientowałam się, że chyba mnie tam nie było. Jedno z moich ulubionych zdjęć z tamtego okresu to takie, na którym karmię Tymka piersią i ledwo widać mnie zza rozczochranych włosów. Pomyślałam sobie: to jest to! Tak właśnie wyglądały dla mnie te miesiące. I cenię sobie te zdjęcia najmocniej. Kiedy czekaliśmy na Hanię, postanowiłam, że tym razem postaram się, żeby było inaczej, bo pamięć jest bardzo ulotna: przejechaliśmy całą Polskę, żeby zrobić sobie sesję ciążową i uwiecznić nasz czas jeszcze we troje, mój mąż raz na jakiś czas dostawał sprzęt z wybranymi przeze mnie wcześniej ustawieniami, Tymek chwycił czasem za instaxa. Są statywy, samowyzwalacz, babcie, siostry i koleżanki. Da się! I ten mały człowiek kiedyś to bardzo doceni.
*
Ogarnij tło (lub nie)
Jeśli chcesz zrobić zdjęcie portretowe małemu dziecku, to jest kilka zasad, którymi warto się kierować. Po pierwsze: zwróć uwagę na to, co dziecko ma na sobie – ostre kolory mogą bardzo mocno wpłynąć na kolor skóry widoczny na zdjęciu, więc warto pójść w kierunku neutralnych barw: biele, kremy, szarości, itd. Możesz zrobić prosty eksperyment i powtórzyć podobne ujęcie w czerwonym i białym ubraniu. Podobnie jest z tłem – dla najbardziej „czystego” wrażenia możesz zrobić zdjęcie na białym prześcieradle lub pościeli. Jeśli chcesz użyć wzorzystego tła, zwróć uwagę, żeby nie gryzło się z wzorem na ubraniu. Możesz spróbować wtopić się w tło lub odciąć, używając spójnych lub kontrastujących z tłem ubrań. Na zdjęciu liczycie się wy, więc warto zachować umiar. Jasne tło dodaje lekkości i świeżości zdjęciu, ciemne uwypukla cienie i dodaje bardziej dramatycznego wyrazu – często dobrze komponuje się po zmianie na opcję czerń i biel. Tła z moich zdjęć to nałożone na dziecięcy materacyk prześcieradło Lilu, w jasnej i ciemnej odsłonie.
Możesz użyć też taśmy do zawieszenia materiału na ścianie, zagłówka łóżka lub artystycznego nieładu mieszkania jako drugiego planu. Jeśli przeszkadza ci to, że tło zaczyna za bardzo dominować na zdjęciu, możesz spróbować zmienić je na czarno-białe lub zacieśnić kadr.
Eksperymentuj też z kątami – noworodki i niemowlaki (Instagram też) lubią kąty proste, łatwo wtedy ująć to, jak są drobne i uniknąć deformacji obrazu, jeśli fotografujemy z odległości. Dziś piszę głównie o zdjęciach portretowych, ale zdjęcia malucha to nie tylko zbliżenia. Bałagan, chichot i buzia pełna kaszy to, bądźmy szczerzy, w pewnym wieku widok dużo częstszy niż śpiącego aniołka. To już temat na zupełnie inny post i dłuższą rozmowę, ale nie zapomnij o tym, żeby pokazać tego małego człowieka w akcji, z ulubionymi zabawkami, w swoim łóżeczku, z rodzeństwem albo zwierzakiem.
*
Nic na siłę
Dzieci nie są urodzonymi modelami, są urodzonymi dziećmi! Nie przejmuj się, jeśli twoje zdjęcia nie wyglądają od razu tak, jak fotografie Elliotta Erwitta. Nie próbuj zdziałać cudów, jeśli maluch nie jest najedzony, zdrowy czy wyspany. Pamiętaj o tym, że zawsze potrzebuje ciepła, komfortu i bezpieczeństwa.
*
Zrób coś z tym
Po pierwsze: postprodukcja – jeśli chcesz zrobić kolejny krok w nauce fotografii, to w dzisiejszych czasach tego nie przeskoczysz. Jest mnóstwo kursów online, również darmowych, które pomagają zacząć przygodę z Photoshopem, warto poświęcić temu trochę czasu. Mimo że oczywiście najlepiej byłoby mieć idealne zdjęcie już w puszce aparatu, to dobra postprodukcja może zupełnie odmienić jakość fotografii.
*
Gotowe, by złapać za aparaty? Mała rodzinna sesja to może być dobra zabawa, światła coraz więcej, a z tipem Ewy jakby łatwiej…
*
Zdjęcia: Ewa Przedpełska
Opracowanie: Paulina Filipowicz