O tym, że zostanę mamą, dowiedziałam się po wykładzie z ekonometrii. Miałam wtedy 21 lat i problemy godne swojego wieku.
Czasy przed Tymkiem
WRZESIEŃ 2012. Obawiam się kurczącego się marginesu błędów. Nie wypada mi już bezkarnie gubić kluczy do mieszkania i siebie, nie znać odpowiedzi na pytania o zieloność trawy i istnienie Boga, od kiedy kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że moje dzieciństwo zakończyło się bezpowrotnie wraz z początkiem dzieciństwa kogoś innego – małego, jeszcze fasolkopodobnego człowieczka, który wczoraj zrobił mi pod sercem fikołka.
Życzę sobie, by dorosłość była wyrozumiała, niebezlitosna. Dała mi (nam) trochę czasu, żeby nauczyć się pływać w tym kompocie i zostawiła trochę miejsca w głowie na beztroskie myśli.
LISTOPAD 2012. Mam 21 lat i właśnie kupiłam swojemu mężowi szalik.
Powstanie świata
STYCZEŃ 2013. Zwariowaliśmy kompletnie, istnieje miłość absolutna, waży 3800 gram.
Czasy z Tymkiem
Długo zastanawiałam się nad tym, czy ten tekst powinien powstać. Jest jednak jedna chwila w moim życiu, która motywuje mnie do tego swoistego ekshibicjonizmu. Kiedy zachodzisz w ciążę w wieku lat 21 cały świat skrzykuje się nagle, nie wiedzieć czemu, żeby powiedzieć ci jak żyć – bezcenne porady mieszając dowolnie z pogardliwymi spojrzeniami w tramwaju pod tytułem już po tobie. Wtedy właśnie doszłam do wniosku, że z przyjemnością i premedytacją zamordowałabym stereotyp Matki Polki. Zarówno tej cierpiącej, jak i tej wiecznie pięknej dziewczynki z billboardu, z błogim uśmiechem przykładającej swoje dziecko do piersi lub podrzucającej malucha w powietrzu ku słońcu. Przez prawie rok piersi sterowały moim życiem. Mówiły mi, kiedy mogę napisać licencjat, co jeść i kiedy się przespać. Przez 5 miesięcy płakałam z bólu prawie przy każdym karmieniu (największe tabu poradników dla rodziców), będąc przy tym, w moim rozumieniu, najszczęśliwszą osobą na świecie. To są uczucia, których nie dojrzymy na spotach kampanii społecznych przeciwko wczesnemu rodzicielstwu. Nie ma taty płaczącego ze szczęścia na porodówce ani mamy pozującej z dyplomem ukończenia studiów i maluchem pod pachą.
Młoda mama to niekoniecznie wózkowa, niekoniecznie Teen Mom (z piekła) rodem z MTV, nie zawsze trzeba na nią patrzeć ze współczuciem. Niektóre z nas mają tyle szczęścia że trafiają na prawdziwych młodych mężczyzn, którzy za punkt honoru
stawiają sobie umiejętność doskonałego przewijania bobasa w locie i stają na głowie żeby ta nowo-utworzona rodzina była szczęśliwa. Także nie wszyscy rodzice na wieść o tym, że zostaną dziadkami przed 50-ką, krzyczą i wyrzucają za drzwi. Są też tacy, jak ci, którzy trafili się mi, którzy trzymali mnie mocno za rękę nie tylko kiedy stawiałam pierwsze kroki, ale też wtedy kiedy miałam być dorosła i silna, a bałam się jak dziecko.
Młodym mamom jest i trudniej, i łatwiej. Mamy sprawniejsze ciało, nasze związki są inne – mniej dojrzałe, ale i bardziej partnerskie, co wynika zapewne ze świadomości wspólnego skoku w przepaść dorosłego życia. Otoczenie różnie na nas reaguje, przyjaźnie umacniają się lub rozpadają, kiedy nagle okazuje się, że nie możesz iść na kawkę, bo musisz wstawić kolorowe pranie.
Z braku znajomych znających znaczenie słowa „ciemieniucha”, zaczęłam robić zdjęcia kobietom w ciąży, dzieciom i rodzicom wszelkiej maści. Coś, co na początku było pretekstem do rozmowy i próbą odnalezienia osób znajdujących się w tym samym miejscu w życiu co my, stało się biznesem. Dziś mam 22 lata, fotografuję, projektuję, studiuję, prowadzę bloga, firmę i synka za rączkę. W moim życiu zmieniło się wszystko – od listy zakupów, na których kosmetyki i obiektywy zostały zastąpione przez pampersy i specyfiki do mycia zlewu TurboStrong, przez średnią prędkość rozwijaną na trasie i nazwisko w dowodzie, po marzenia i książki na półce w dużym pokoju. Nie znaczy to wcale, że teraz mam zawsze czysto w lodówce, a po pięćdziesiątym razie, kiedy tłumaczę Tymkowi, że gazeta naprawdę nie jest do jedzenia, myślę sobie zawsze: Oj jak wesolutko! Jaki słodziutki bobasek i sterta papieru!
Po prostu trochę wcześniej niż większość mam przeżyłam tę chwilę, która zagrzebuje wszystkie rozstępy, momenty: a co gdyby i nieprzespane noce. Tę chwilę, w której malutki człowiek (przy odrobinie szczęścia trochę do ciebie podobny) budzi się przy twoim boku i jeszcze zanim otworzy oczy mówi: Mama i uśmiecha się przez sen.
.
Fotoreportaż został opublikowany w magazynie Magiel (Maj 2014)
///
Chciałabym Wam z całego serca podziękować za wiadomości, maile które dostałam od Was po publikacji tego tekstu, fajnie jest wiedzieć że nie jest się samemu i wokół nas, chociaż często nie na widoku są wspaniałe mamy, które dają radę. Wiem naprawdę dobrze jak to jest być bardzo młodą mamą i nie mieć obok siebie żadnej innej młodej mamy – jeśli chcesz się wygadać, jeśli masz wrażenie że nie ma na świecie nikogo innego kto przechodzi przez to co ty, jeśli masz problemy z karmieniem (wiem o nich wszystko, da się, po bardzo bardzo ciężkim pół roku udało mi się i karmiłam duużo dłużej już z uśmiechem na ustach:), i’m your girl.
Existing without the approaches to the difficulties you’ve sorted out all through your review is a crucial case, as well as those which could have badly affected my career if I had not noticed the website.
Rewelacyjny tekst!!! Aż się popłakałam…ze szczęścia, zadumania nad tym wszystkim co się zmieniło od momentu kiedy sama zostałam mamą:)
Piękne zdjęcia i piękny tekst. Podziwiam za siłę! Dajesz motywację innym i pokazujesz, że wszytsko jest możliwe. Też jestem mamą, ale jestem troszkę starsza od Ciebie 🙂 Twój tekst pokazuje, że nie warto się poddawać i walczyć, zawsze. Sami pracujemy na to kim jesteśmy. Pozdrawiam 🙂 Agnieszka.
Piękne i prawdziwe. Paradoks macierzyństwa – ból, strach, ufność, miłość, wszystko na raz. Nie wiem skąd siła by po nieprzespanej nocy, kiedy powieki się kleją od nadmiaru czuwania, uśmiechnąć się do bezzębnego szczęścia 🙂 Ale ona JEST. Dodam jeszcze od siebie, że tak samo pojawia się magiczna siła przy drugim dziecku. Osobiście bałam się, że nie będę umiała pokochać tak szaleńczo i bezgranicznie drugi raz, lub – że ta miłość w jakiś sosób umniejszy pokłady uczucia w stosunku do pierwszego dziecka… A tu nie… Jak królik z kapelusza, całkiem nowe, niezużyte, czyste uczucie do zagospodarowania 🙂
Hej, bardzo ładny artykuł. Czule i ciepło opowiedziane. Czuje się w Tobie siłę, której często brakuje tak młodym rodzicom.
Sama jestem mamą,która urodziła w wieku lat 19 i której dorosłość troszkę za wcześnie spadła na głowę.
Robisz piękne zdjęcia!